Krócej, czyli łatwiej?

Zasugerowałem ostatnio skrótowce jako kolejny temat felietonu. Skrótowców dookoła coraz więcej, coraz częściej ich — szczególnie w tekstach naukowych — musimy używać. Śmiem twierdzić, że wręcz nie sposób ich uniknąć.

Swoją drogą, dlaczego unikać? Potrafią przecież skrótowce (z greki przez angielski znane też jako akronimy) istotnie zwiększyć czytelność naszej — dajmy na to — pracy dyplomowej. Bo czyż nie lepiej wspominać co drugie zdanie o DNA niż o kwasie deoksyrybonukleinowym?

Chęć użycia skrótowców wiąże się nie­uchronnie z koniecznością zapoznania się z pod­stawowymi regułami ich stosowania. Zasadą nadrzędną powinna być zawsze dla nas czytel­ność, idąca w parze z jednoznacznością. Także w tym przypadku — musimy być pewni, że czytel­nik naszej twórczości nie zostanie zagoniony do wer­towania Wikipedii w celu zrozumienia nasze­go skrótowca. Powinniśmy więc przy pierwszym po­jawieniu się terminu użyć pełnej jego nazwy, po której następuje skrótowiec i — jeśli pochodzi z języka obcego — jego rozwinięcie. We wstępie do pracy dyplomowej napiszemy więc np. „Badania wykonałem za pomocą skaningowego mikro­skopu elektronowego (ang. scanning electron microscope, SEM)”, a w dalszej części pracy bę­dziemy używać już tylko skrótowca „SEM”. Zwracam przy tym uwagę, że często nie ma pod­staw, by zapisywać rozwinięcie akronimu wielkimi literami; szczególnie, gdy oznacza on spe­cjalistyczne urządzenie albo technikę pomiarową. Ani mikroskop sił atomowych (AFM), ani łań­cuchowa reakcja polimerazy (PCR), ani tona rejestrowa brutto (BRT) czy koń mechaniczny (KM) nie są nazwami własnymi i nie zasłużyły sobie na rozpoczynanie wielką literą. (Uważny Czytelnik oburzy się, że nie rozwinąłem anglo­języcznych skrótowców — słuszna będzie ta reak­cja, ale zrobiłem to celowo, by nie zaciemniać).

Dobrym zwyczajem — a czasem koniecz­nością — jest zamieszczenie na początku pracy (zwykle między spisem treści a wstępem) spisu skrótowców, najlepiej wraz ze spisem oznaczeń literowych stosowanych w równaniach. W spisach takich wielka litera jest czasem stosowana jako wy­różnienie liter występujących w akronimie. Oso­biście wolę użyć małych liter i pogrubienia, szczególnie ze względu na wspomnianą wyżej zasadę.

Kropka, o której było ostatnio, nie pozwo­li i dziś o sobie zapomnieć. Napomknąć trzeba bowiem, że w języku polskim użycie kropki po li­terach składowych skrótowca jest błędem. Nieste­ty, nie zwracają na ten błąd uwagi nawet niektóre urzędy, zezwalając na przykład na nieprawidłowe S.A. A powinno być zawsze SA, tak jak PKP, DKF, PWr czy UE.

Z kolei nie przyda nam się kropka przy odmianie skrótowca. Nieodzowny stanie się za to łącznik („-”, wpisywany wprost z klawiatury; myślnik jest dłuższy: „–”, w Windowsie Alt+0150 na klawiaturze numerycznej). Nim bowiem bę­dziemy oddzielać od tematu skrótowca końcówkę fleksyjną. I tylko łącznikiem, pod żadnym pozo­rem apostrofem! Mamy więc np. SEP-u, na DKF-ie, NZS-owi, z AKL-em, w LUZ-ie, na IZ-ecie. Jeśli zupełnie zmienia nam się ostat­nia litera, duża zostaje tylko pierwsza litera: AIESEC – z Aiesekiem, NOT – w Nocie, SPENT – w Spencie. Jak widzimy, czasem może być lepiej przeredagować zdanie… Trzeba też wspomnieć, że często odmiana skrótowca może zabrzmieć po­tocznie. Nie polecam używania w tekstach nauko­wych np. formy „struktura zosta­ła zmierzona AFM-em”.

Jeśli ktoś z Czytelników natknie się na jakiś problematyczny akronim, proszę o kontakt – spróbujemy okiełznać go razem.

Felieton ukazał się w Miesięczniku Studentów Politechniki Wrocławskiej „Żak” w kwietniu 2009 r. – nr 6 (80).

Informacja o źródłach