Mój wychowawca w podstawówce, dr inż. Jan Masny, zwykł przy wystawianiu ocen na koniec semestru ufać uczniom. Robił „uff, uff” i wystawiał ocenę nieco wyższą, niżby się należało. Ostatnio jeden z moich współpracowników, Michał, „ówa” studentom, pracującym z nami w kole naukowym.
Gdy bowiem nieszczęsny adept elektroniki wyrazi zapotrzebowanie na kondensator na 16 V, bezpiecznik 5 A, rezystor 10 W, rezonator 8 MHz, używając zwrotów: szesnaście wolt, pięć amper, dziesięć wat, osiem megaherc w jednej chwili z drugiego końca laboratorium słychać „ów!”. W razie potrzeby nawet kilkakrotnie. Aż do momentu, gdy powie dobrze.
Pamiętajmy: nazwy jednostek są najzwyklejszymi wyrazami pospolitymi i jako takie mamy obowiązek je odmieniać, tak jak odmieniamy „książki”, „krzesła” i „widelce”. Bezwzględnie zatem: sto gramów, szesnaście woltów, pięć amperów, dziesięć watów, osiem megaherców itp. Czyż ktoś z nas powiedziałby, że do kiosku ma dwieście metr? Dwieście metrów, prawda?
To niestety nie jest jedyny problem, który nam nazwy jednostek miar i wag sprawiają. Przez wszechobecną angielszczyznę gubimy się czasem też w pisowni. Angielskie nazwy, pochodzące od nazwisk wybitnych naukowców, utworzone są bez zmiany pisowni: ampere, watt, hertz, ohm, angstrom, joule, newton, kelvin. Nazwy polskie odpowiadają natomiast wymowie nazwisk: amper, wat, herc, om, angstrem, dżul, niuton, kelwin itp. Zwracam uwagę szczególnie na omy i angstremy, z błędami w których spotykam się najczęściej. Tak, angstremy. Trzeba nam wiedzieć, że Anders Jonas Ångström był Szwedem, a po szwedzku „st” wymawiane jest twardo [st], a nie — jak np. po niemiecku — [szt].
Przy okazji zaznaczam, że i po polsku, i po angielsku nazwy jednostek oraz ich krotności zapisujemy MAŁĄ literą. Wielką literą — przez szacunek dla naukowców — piszemy oznaczenia tych jednostek, których nazwy pochodzą od nazwisk: A, Hz, K, Wb, Gy, Da, T itp. Gdy etymologia nazwy jest inna, mamy literę małą: m, s, g, cd.
Na zakończenie pozwoli Czytelnik na akapit trochę wspomnieniowy. Przywołany na wstępie mój wychowawca był osobą, która pierwsza zwróciła moją uwagę na to, że gdy zapisujemy rozwiązania zadań z matematyki czy fizyki, nie ma rzeczy oczywistych — trzeba pisać niemal wszystko. Dzięki niemu nauczyłem się, że nic nie powinno w naukach ścisłych pozostawać w domyśle oraz — co niezwykle istotne — wszystko należy wyrażać precyzyjnie.
Felieton ukazał się w Miesięczniku Studentów Politechniki Wrocławskiej „Żak” w grudniu 2008 r. – nr 3 (77).